
Tak było do końca XVIII wieku, gdy opanowanie
Gdańska przez Prusy odcięło miasto od jego wiśla-
nego zaplecza, zubożyło je i sprowincjonalizowało.
Sytuację polepszyła dopiero kolej w drugiej poło-
wie XIX wieku, ale dawna świetność i otwarcie
– widoczne choćby z młodzieńczych wspomnień
Joanny Schopenhauer (1766–1838) – przeminęły
bezpowrotnie. Gdańsk pozostał jednak wielojęzycz-
ny, wielowyznaniowy, a nawet wieloreligijny dzięki
zamożnej gminie żydowskiej, której pamiątki, zgro-
madzone w stworzonym tu muzeum żydowskim,
jednym z pierwszych w Europie, znajdują się obecnie
w Nowym Jorku. Aż przyszedł rok 1920 i Gdańsk stał
się ponownie wolnym miastem. Po raz pierwszy był nim za sprawą Napoleona w latach 1807–1814
– związanym wielorako z Polską, ale z ludnością w przeważającej większości niemiecką, choć
poczucie gdańskiej odrębności trwało, by odśpiewać swą pieśń łabędzią w dziele Güntera Grassa.
Po dojściu Hitlera do władzy Gdańsk, zglajszaltowany przez nazistów, których oarą padli wpierw
Żydzi a później Polacy, stał się jednym z głównych ognisk zapalnych w stosunkach między Polską
a Niemcami. Nic więc dziwnego, że tu właśnie, od walk o Pocztę Polską i Westerplatte, zaczęła się
druga wojna światowa.
Gdańsk wyszedł z niej jako rumowisko i bez ludności niemieckiej. Zastąpili ją Polacy z dawnych
kresów wschodnich Rzeczypospolitej. Jedni przymusowi przesiedleńcy zajęli miejsce innych.
Potomkowie przedwojennych rodzin gdańskich stanowią dziś zapewne znikomy ułamek ogółu
mieszkańców. Odbudowa, przy całym jej pietyzmie, nie odtworzyła miasta takiego, jakim było
przed kataklizmem, bo współkształtował ją czynnik ideologiczny: dążność do „spolszczenia”
architektury; zresztą przywrócenie przeszłości bez jakichkolwiek zmian jest w tej dziedzinie, jak
w innych, najzwyczajniej niemożliwe.
Dzisiejszy Gdańsk jest wpewnym
sensie miastem nowym. Nowe jest jego obecne zaludnienie, nowe jest Stare
Miasto, nowy jest uniwersytet, nowe są inne wyższe uczelnie, nowe są instytucje kultury.
W latach powojennych akcentowano właśnie tę nowość, widząc w niej zarazem nawiązanie do
dawnego, rzekomo słowiańskiego, jeśli nie polskiego Gdańska. Dziś jest się skłonnym raczej ją
pomniejszać i podkreślać związki z dziewiętnastowiecznym Gdańskiem niemieckim. I wtedy i teraz
odpowiada się na pytanie: co łączy Gdańsk dzisiejszy z Gdańskiem sprzed 1945 roku? W jakim
sensie jest on miastem nowym, a w jakim trwa?
Dla nas ważniejsze jest jednak inne pytanie: czy można uznać dzisiejszych gdańszczan za prawowitych
dziedziców gdańszczan dawnych, choć przecież tylko bardzo nielicznych łączą z nimi więzy krwi?
Dzisiejsi gdańszczanie zamieszkują miasto położone w tym samym co niegdyś miejscu, nadają mu
tę samą co niegdyś nazwę i określają siebie tak samo, jak ich poprzednicy. Co więcej, to miasto
zostało odbudowane – odbudowane, a nie zbudowane od nowa. Wystarczy porównać Gdańsk z Kali-
ningradem, by zobaczyć różnice. Dzisiejsi gdańszczanie nie tylko urodzili się w Gdańsku, co czyni
z niego część osobowości każdego z nich, a z jego widoków ich najgłębiej zakotwiczone przeżycia.